Było bardzo ciężko, pracowałyśmy na to 4 lata - mówi Karolina Szlachta

Dodano: 13.09.2022, 11:47


Pierwszy w historii medal Mistrzostw Europy 3x3 dla Reprezentacji Polski, wywalczony został w Grazu! Nie był to jednak przypadek, tylko ogromna praca całego zespołu rozpoczęta kilka lat temu. Teraz trzeba „kuć żelazo póki gorące”!



Pierwszy w historii medal w koszykówce 3x3 wywalczony, było ciężko?

- Było bardzo ciężko, pracowałyśmy na to 4 lata. Kiedy poznałyśmy grupę myślę, że u każdej z nas w głowie była tylko myśl o tym, aby zrewanżować się drużynie Litwy za porażkę na Mistrzostwach Świata 3x3. Wiedziałyśmy też, że to zwycięstwo otworzy nam drogę do „czwórki, a tam zrobimy wszystko - aby ten medal wyszarpać. I tak się stało! Bardzo szkoda meczu półfinałowego, ponieważ nie zagrałyśmy wszystkiego co mogłyśmy. Było sporo błędów i jest z tego powodu, duży niedosyt. Myślę jednak, że mecz o 3. miejsce wynagrodził tą porażkę z Holandią w półfinale. Widziałyśmy też, że Hiszpanki nie są do końca tym samym zespołem co wcześniej, coś tam nie grało i były zdecydowanie wolniejsze i mniej skuteczne. Należało zatrzymać przede wszystkim Sandrę (Ygueravide – przyp.red.), która jest motorem napędowym i mózgiem tej drużyny. Udało się tego dokonać i przede wszystkim zatrzymać jej rzut za dwa punkty, a to w dalszej kolejności pozwoliło nam się cieszyć ze zwycięstwa. Jest to historyczny medal seniorskiego zespołu w koszykówce 3x3. Bardzo się cieszę, że udało nam się tego dokonać!

W 3x3 często zdarzają się niespodzianki i tak też było i tym razem, patrząc choćby na słabe Niemki czy też będące w znakomitej dyspozycji Holenderki?

- Był to zdecydowanie turniej wielu niespodzianek, a jak wspominam jedną z pierwszych wypowiedzi przed turniejem (- Może dojść do paru niespodzianek w zależności od tego, kto popełni mniej błędów i lepiej wytrzyma presję - przyp.red.) to właśnie tak było. Holenderki zagrały najlepszy do tej pory turniej, a znakomicie dysponowana była van Adel. Niemki przyjechały w zmienionym składzie i z wracającą po kontuzji Brunckhorst. Widać było od pierwszego meczu, brak porozumienia między nimi i zgrania. Podobnie jak Hiszpanki miały znakomity sezon w Women’s Series, jednak w Mistrzostwach Świata czy Mistrzostwach Europy im nie poszło za dobrze.


Ten rok nie był pozytywny jeśli chodzi o cykl Women’s Series, jednak brązowy medal mocno go osłodził?

- Zgodzę się z tym, jednak cały rok był także udany. W Sükhbaatar zajęłyśmy 3. miejsce, „oczko” niżej było w Tel Awiwie i w Ulaanbaatar. Najgorzej było w Pradze, gdzie zakończyłyśmy turniej na odległym 11. miejscu.  Ten turniej zupełnie nam nie wyszedł, jednak zawsze jeden w sezonie musi się taki znaleźć. Taki jest sport i dobrze, że miało to miejsce w takim momencie.  Wisiała nad nami w tym sezonie można powiedzieć, jakaś „klątwa” po bezpośrednich awansach czy to do ćwierćfinałów czy półfinałów. Od pierwszego turnieju wygrywaliśmy grupę bezpośrednio, awansując do dalszej części turnieju i ten kolejny jeden mecz przekreślał naszą pracę i  wysiłek. Na Mistrzostwach Europy było inaczej, choć też bardzo słabo zagraliśmy w ćwierćfinale ze Szwajcarią. Mimo to dojrzałyśmy jako zespół już do tej presji, a dziewczyny dały radę wyciągnąć ten mecz na korzystny dla nas wynik.

Jeśli FIBA3x3 dałaby nam możliwość zagrania w jeszcze w jednym turnieju Women’s Series, to awans do finału byłby w naszych rękach. Wystarczy zerknąć na tabelę, gdzie ciężko jest rywalizować o miejsce w finale z zespołami mającymi znacznie więcej zaproszeń i możliwości gry w turniejach niż my. Mam nadzieję, że tym medalem zapracujemy sobie na większe zaufanie głównych organizatorów całego cyklu.