Czasem mniej znaczy więcej, czyli zaskakujące przypadki toruńskich Katarzynek

Dodano: 30.01.2014, 10:01


Szeroka kadra i brak kontuzji w zespole - te dwa elementy pozwalają szkoleniowcom na względnie spokojną pracę. Kontuzje są częścią składową sportu zawodowego i nie ma sensu z tym faktem polemizować. Truizmem będzie też stwierdzenie, iż kolejne urazy, są szczególnie dotkliwe, gdy skład  drużyny jest nader ograniczony.

Przypomnienie oczywistych prawideł sportu, będzie jednak jak najbardziej trafne, kiedy uświadomimy sobie, że opisywane problemy, są udziałem ponad połowy klubów Basket Ligi Kobiet i co najistotniejsze, nie muszą być równoznaczne ze spadkiem w ligowej tabeli. Przykład Energi Toruń wydaje się potwierdzać powyższą tezę.

Katarzynki rozpoczęły sezon zwycięstwem w Gdyni. Do pozostających w Toruniu: Emilii Tłumak, Weroniki Idczak i Róży Ratajczak, dołączyły doświadczone podkoszowe: Joanna Walich i Patrycja Gulak-Lipka oraz Amerykanki: rozgrywająca Lorin Dixon i środkowa Talia Caldwell. Pomijając juniorki, daje to siedem koszykarek na poziomie ekstraklasy, lecz sympatycy Energi mogli mieć powody do zadowolenia. Wraz z pojawieniem się Caldwell skończyły się kłopoty pod tablicami, a w perspektywie był (a w zasadzie nadal jest) powrót, zmagającej się z kontuzją, Moniki Krawiec. Gdy w czwartej kolejce zespół wzmocniła rozgrywająca Joyce Iamstrong, wydawało się, że klub jest na najlepszej drodze do zbilansowania składu.

W pierwszych siedmiu kolejkach Energa przegrała tylko w starciu z Wisłą Kraków (76:86) i w dobrych nastrojach udała się do Polkowic na mecz z mistrzyniami kraju. Nie wynik jednak (wysoka porażka 53:82), a kontuzja kolana przyzwoicie grającej Caldwell była największym zmartwieniem trenera Elmedina Omanicia. Na domiar złego urazu doznała Róża Ratajczak. W tych okolicznościach w Toruniu pojawiła się chorwacka skrzydłowa Matea Vrdoljak.


Ważnym sprawdzianem formy Katarzynek był pojedynek z ekipą ze Szczecina. Już w drugiej minucie pech znów dał o sobie znać i ze skręconą kostką boisko opuściła Weronika Idczak. Grając szóstką zawodniczek, Torunianki odniosły zwycięstwo 82:76. Paradoksalnie wysoka porażka z Wisłą w XIII kolejce mogła być dlań zapowiedzią lepszych dni. W zespole zadebiutowała amerykańska środkowa Sybil Dosty, a urazy Idczak i Ratajczak okazały się niegroźne.

W spotkaniu z Widzewem w Łodzi, szkoleniowiec Energi mógł już korzystać z usług wychowanki Olimpii Poznań. W efekcie, dysponujące najszerszym składem od początku rozgrywek (9 zawodniczek), Torunianki rozegrały... jedno z najsłabszych spotkań w sezonie, szczęśliwie pokonując Łodzianki 75:71. W identycznym składzie zespół z grodu Kopernika przegrał w Gorzowie (61:63), tracąc przy okazji swojego kapitana - Emilię Tłumak. Uczestniczka Mistrzostw Europy z 2005 roku zerwała więzadło w kolanie, co oznaczało dla niej przedwczesny koniec sezonu. Poważnie osłabione Katarzynki na początku 2014 roku zwyciężyły po dogrywce Rybnik, następnie toczyły wyrównany bój z CCC, ulegając euroligowej ekipie zaledwie trzema punktami. Sił nie starczyło w prestiżowej rywalizacji z Artego, stąd piętnastopunktowa przegrana w Bydgoszczy.


Na inaugurację II etapu rozgrywek, Toruń odwiedziły wicemistrzynie z Krakowa. Energa, wzmocniona serbską środkową Jeleną Velinović, podejmuje wyzwanie i po emocjonującym spotkaniu pokonuje drużynę Białej Gwiazdy 73:70. Niestety fatum nie opuszcza zespołu. W trzeciej minucie gry więzadła w kolanie uszkodziła Matea Vrdoljak, podzielając los Tłumak. Już bez Chorwatki w składzie Katarzynki zrewanżowały się Artego zwyciężając 65:55. W pucharowej konfrontacji z Rivierą Gdynia w Enerdze zadebiutowała amerykańska skrzydłowa Angelina Williams, wydatnie powiększając pole manewru trenera Omanicia. Fanom Katarzynek pozostaje trzymać kciuki za zdrowie swoich ulubienic, z nadzieją, iż limit nieszczęść został wyczerpany.

Spektakularne wygrane, odniesione wąskim składem cieszą, lecz ograniczona rotacja rzadko pozwala na sukces w skali makro. Kibice w Toruniu, ale też w Bydgoszczy, Gorzowie, Łodzi, czy w Rybniku, doskonale wiedzą o czym mówię. Nawet potencjał CCC i Wisły, na tle czołowych drużyn starego kontynentu, wypada dość przeciętnie. Tym większe uznanie dla zawodniczek (wojowniczek), które rozpoczynają zawody ze świadomością braku odpowiedniej zmienniczki, a mimo to prezentują maksimum zaangażowania. Fani koszykówki pań w Polsce mają szczęście: podobne przykłady możnaby mnożyć!
Bartosz Burak
KoszykowkaKobiet.pl